Sony A9 II – to straszne!
Istnieją w przyrodzie takie aparaty, którym można czynić zarzuty lecz brzmi to jak szukanie dziury w całym. Jednym z takich przypadków zająłem się niedawno. Chodzi o model Sony A9 II. Po raz pierwszy czułem, jakby ktoś czytał mi w myślach, projektując aparat wpisujący się całkowicie w moje potrzeby.
Przyjaźń z Fotoformą dostarczyła mi już kilku okazji do spotkań z aparatami, do których tęsknie wzdychają fotografowie. Z fabryki Sony były wśród nich A7 III, A7 RIV, ale żaden z nich nie podziałał na moją wyobraźnię tak jak A9 II. Ten odsyłałem wypożyczalni z niemałym żalem.
Sony A9 II – recenzja
Do pełnego doświadczenia mocy jaką ma w sobie ten aparat posłużyły mi dwa świetne obiektywy: Sony FE 16-35 mm f/2.8 oraz Sony FE 70-200 mm f/2.8, z czego przez większość czasu fotografowałem głównie tym drugim. Co niestety skończyło się dla mnie niezłym bólem nadgarstka.
Miniaturyzacja puszek przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowej wielkości i ciężkości obiektywów nadal sprawia mi niemałą trudność w poprawnym trzymaniu sprzętu.
Z problemów jakie miałem przy A9 II to byłoby tyle – jeśli nie liczyć braku przegubu w ekranie, który pozwoliłby na swobodne kręcenie wyświetlaczem (potrzebne zarówno przy nagrywaniu filmów oraz kadrowaniu zdjęć pionowych – chwytanych z żabiej perspektywy).
Dużo frajdy daje programowanie przycisków funkcyjnych umieszczonych na korpusie aparatu. Ba, zdaje się że inżynierowie w Sony dostają jakieś premie za wynajdowanie konfigurowalnych przycisków tam gdzie nie widzi ich konkurencja. Takim oto sposobem mamy pokrętło umieszczone obok ekranu LCD, które możemy także przycisnąć wyzwalając w ten sposób dowolnie wybraną funkcję.
Mam wrażenie, że część fotografów boi się aparatów Sony właśnie przez bogactwo różnych opcji.
Przy pierwszym kontakcie z tym sprzętem można poczuć się jak zahukany prowincjusz, ale po przełamaniu lęku (przed nieznanym) czeka nas niczym nieograniczona przygoda. Taki aparat można nie tyle oswoić co da się go wytresować pod własne potrzeby.
Autofokus w Sony A9 II
Przy funkcji EYE-AF brakuje mi możliwości zmiany dostrzeżonego (przez AF) oka. W Sony możemy wybrać lewe lub prawe oko, ale musi to być decyzja podjęta przed, w aparatach Canon R5 i Canon R6 możemy ją podjąć w trakcie. Być może przy kolejnej aktualizacji oprogramowania Sony A9 II doczeka się takiej opcji?
Poza tym drobnym szczegółem nie mam uwag do działania AF. Imponuje mi szybkość z jaką A9 II wykrywa ludzi i zwierzęta oraz celność z jaką ostrość wędruje w miejsce wybrane przez fotografa. Życzyłbym sobie by każdy aparat miał tak działający autofokus.
Zabezpieczenie matrycy przed kurzem w Sony A9 II
Wielokrotnie narzekałem na brak ochrony przed kurzem w bezlusterkowcach. Ta sprawa szczególnie dokuczała mi w Nikonach (Nikon Z6, Nikon Z6 II, Nikon Z5) oraz testowanych przez Niezłe Aparaty modelach Sony.
Całe szczęście w 5 kolumnie (dla absolwenta politologii brzmi to dwuznacznie, ale bez podtekstów) menu – na stronie 2/7 znalazłem funkcję “usuwanie kurzu”.
Po wejściu w nią pokazuje się opcja “migawka po wyłączeniu zasilania”, która zamyka migawkę gdy wyłączamy aparat. Dzięki temu podczas wymiany obiektywu nie musimy bać się o zabrudzenie matrycy. Szkoda jedynie, że nie jest to domyślna funkcja we wszystkich aparatach tej marki.
Sony A9 II – aparat dla reporterów
Poza gniazdem Ethernet umożliwiającym szybkie przesyłanie zdjęć przez kabel (tak potrzebne reporterom sportowym) w Sony A9 II znajdziemy także funkcję notatek głosowych, które możemy dodawać na bierząco do zdjęć. Zresztą taka opcja przyda się każdemu, kto chce prowadzić ciekawy blog fotograficzny.
Ogólnie jest to jeden z tych aparatów, które powinniśmy trzymać na eleganckiej poduszce z szacunku za dopracowane detale, jakość wykonania i wygodę pracy jaką zapewnia. Jeśli szukałbym aparatu tylko pod fotografowanie to Sony A9 II z pewnością byłby pierwszym na liście “must have”.