Canon R5 – Czy to już koniec?
Wypuszczając na rynek modele Canon R5 i recenzowany przeze mnie wcześniej Canon R6, japoński producent wrócił do “gry o tron”. Nie spadł co prawda z pierwszego miejsca pod względem sprzedaży aparatów, ale w Internecie wszystko wyglądało tak jakby Sony przez nieustanne rozbudowywanie swojej oferty przejęło rynek aparatów – przeznaczonych dla profesjonalistów.
Zresztą piszę to przypominając sobie rozmowę o tym jak dużą popularnością cieszą się niektóre modele Sony w sklepie Fotoforma (która podsyła mi wszystkie aparaty do testów i dzieli się różnymi smacznymi plotkami ze świata foto).
Dla przykładu: Sony A7 III to nadal jeden z popularniejszych modeli wśród adeptów fotografii ślubnej i rodzinnej.
Dziś, już śmiało można napisać, że niegdysiejsze pytanie: Canon czy Nikon zastąpiło bardziej aktualne: Canon czy Sony?
Z tym, że gdyby nie modele R5 i R6 to raczej zastanawialibyśmy się nad innym zagadnieniem. Czymś w stylu: który model Sony?
Jako, że lubię mieć większy wybór – cieszę się, że bezlusterkowce Canona stanęły na wysokości zadania.
Jednak: zacznijmy od początku.
R5, który miał swoją premierę w tym samym czasie co tańszy (przez co popularniejszy) Canon R6 to w tej chwili flagowy model tego producenta. Pozycjonujący się na drugim miejscu “listy marzeń” każdego canoniarza, zaraz za królem strzelców czyli 1DX MK III. Zresztą warto wspomnieć, że R5 ma dokładnie ten sam procesor obrazu co królujący na stadionach sportowych 1DX III.
Canon R5 – co w środku?
- 45 megapikseli w pełnoklatkowej matrycy sprawia, że zdjęcia z tej puszki cechuje bardzo duża szczegółowość.
- 12 klatek na sekundę przy zastosowaniu mechanicznej migawki (z migawką elektroniczną mamy możliwość dojścia do 20 klatek na sekundę). Należy pamiętać, że gdy stan naładowania akumulatora będzie niższy niż 60% – wówczas 20 klatek na sekundę będzie jedynie naszym marzeniem.
- Wideo rejestrowane w rozdzielczości 8k!
- Świetny AF, także przy funkcji wykrywania oka.
Te informacje podałbym gdybyście obudzili mnie w środku nocy. Mam jednak małe obawy dotyczące funkcji filmowych. Po ostatniej aktualizacji oprogramowania (firmware 1.4) pojawiła się opcja zapisu wideo na dwóch kartach, jednak jest jedno małe “ale”.
W Canonie R5 znajdziemy bowiem dwa sloty kart pamięci, z których jedno obsługuje karty SD a drugie CF Express. Niestety pierwszy typ nie daje możliwości zapisu filmu w tej rozdzielczości więc niestety nie będziemy mogli pochwalić się opcją pełnego backupu.
To, w połączeniu z tendencją do przegrzewania się przy dłuższym nagrywaniu, sprawia że poważnie zastanowiłbym się nad wyborem Sony A7S III gdyby w grę miało wchodzić jedynie filmowanie. Moje potrzeby to głównie zdjęcia i dopiero potem film.
Patrząc z tej perspektywy, Canon R5 złączony, z którymś z wyśmienitych obiektywów serii RF Canona jest idealnym rozwiązaniem dla mnie, samozwańczego adepta amatorskiej sztuki oceniania aparatów.
Aparat testowałem z zoomem Canon 24-70 RF f/2.8, który przez doskonałą plastykę sprawia, że moja nieco przykurzona miłość do obiektywów zmiennoogniskowych odzyskała pełen wigor.
Z cech, dzięki którym zapamiętam model R5 jako jeden z ulubionych w dotychczasowej przygodzie z recenzowanym sprzętem, wymienię jeszcze świetny ekran LCD (2,1 mln pikseli) oraz rewelacyjny wizjer elektroniczny (EVF) o rozdzielczości 5,76 mln punktów!
Jeśli istnieją (wśród zacnych czytelników) osoby, które nie popierają elektronicznego wizjera (“bo jest niewyraźny”) to zapewniam, że zmienią zdanie przykładając oko do gumy okalającej wizjer Canona R5. Będzie to zaiste: dotyk, który leczy.
Na koniec jedna kąśliwa uwaga. Umknęła mi gdzieś w ekstatycznym uniesieniu, któremu uległem podczas nawiązywania przyjaźni z Canonem R6. Otóż, uważam że zarówno obiektywy z serii RF jak i nowe korpusy z serii R winny być pokryte czymś śliskim – nie matowym jak ma to miejsce obecnie.
Przez drobną zmianę stylistyki mam teraz znacznie większy problem z utrzymaniem schludnego wyglądu sprzętu – a to problem zupełnie nieznany z czasu bardzo intensywnej praktyki uskutecznianej lustrzankami Canona wraz z obiektywami serii EF.
Canon R5 – aparat dla wszystkich?
Zupełnie szczerze: nie. Moim zdaniem jest to sprzęt dla najbardziej wymagających fotografów i filmowców. Funkcja kręcenia filmów w 8k jeszcze przez jakiś czas będzie poza zasięgiem myślowym przeciętnego odbiorcy, choć profesjonaliści będą wykorzystywać ją jako kartę przetargową w rozmowach z firmami.
20 klatek na sekundę raczej nie przyda się fotografom ślubnym czy rodzinnym, ale rozpiętość tonalna i stabilizowana matryca z pewnością uratują skórę niejednemu fotografowi pracującemu w trudnych warunkach oświetleniowych (czyli wszystkim).
Wybór właściwego aparatu warto przemyśleć pod kątem potrzeb jakie stawia uprawiany przez nas typ fotografii. Dla osób pracujących w studio, realizujących zdjęcia pod reklamy, bawiących się w krajobraz, kręcących filmy – Canon R5 będzie idealny ze względu na wysoką rozdzielczość matrycy. Przy bardziej reporterskich potrzebach – myślę, że wystarczy tańszy R6.
Nie ujmując niczego żadnemu z tych modeli. Po prostu: każdy z nich lepiej pasuje do innych zastosowań.