Nie kalecz zdjęć
Pięć lat to w Internecie cała wieczność. Okazuje się, że właśnie dokładnie tyle upłynęło od czasu, gdy napisałem wraz z Kasią artykuł, który jako pierwszy w naszej twórczości rozpoczął sporą dyskusję. Chciałbym się nim z wami podzielić na blogu Niezłych i zapytać co o nim myślicie. Temat zasłaniania zdjęć fotograficznym logo nieco już zszedł z tapety, ale nadal widuję tu i ówdzie fotografie przyozdobione znakiem graficznym…
Tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury naszego pierwszego viralowego wpisu.
Parę tygodni temu zmienialiśmy wygląd naszego bloga z fotografiami ślubnymi. Chcieliśmy nie tylko innego wyglądu samej strony, ale czegoś co da zdjęciom szansę na “pokazanie się”.
Nowego rozwiązania. które sprawi, że nasze reportaże ślubne i sesje będzie się przyjemniej oglądało.
Stawiamy na naturalność w zdjęciach, dlatego zrezygnowaliśmy z czegoś co jest naszym zdaniem nienaturalne – dodawanie znaku wodnego na zdjęciach. W nowych postach z sesji i ślubów zaczęliśmy pokazywać zdjęcia wyłącznie bez logo i bez napisu z adresem strony. Stare posty, a raczej fotografie (w miarę dostępnego czasu) zaczęliśmy zmieniać z tą samą myślą.
Stwierdziliśmy, że odzew ze strony par młodych, które oglądały nasze zdjęcia bez logo był jakby nieco bardziej entuzjastyczny. Uznaliśmy więc – ok, to działa podzielmy się tym z innymi fotografami. Opublikowaliśmy tekst na Fotoblogii o zaletach nielogowania zdjęć ślubnych. Wyłożyliśmy nasze karty na stół i się zaczęło.
Polecamy przeczytanie komentarzy. Niektóre są przezabawne gdy idzie o logikę używanych argumentów.
Nasz tekst na Fotoblogii nie jest nawoływaniem do rezygnacji z praw autorskich, ale zwykłą propozycją do rozważenia.
Internet oszalał na punkcie znakowania wszystkiego i wszędzie. Nic nie można sobie na spokojnie zobaczyć, wszędzie jak nie logo to napis. Kradną zdjęcia wszyscy–wszystkim, ale mimo to nikt nie zauważa (lub nie chce zauważyć) absurdu całej sytuacji. Każdy, nawet fotoamator, ma na swoim komputerze logo w psd i nakleja je na wszystkie fotografie, które umieszcza w sieci – choćby miały to być zdjęcia z wakacji zamieszczone na prywatnym profilu w sieci Facebook.
Pytanie:
Jaki jest sens dodawania logo / napisu na zdjęciu skoro i tak każdy może z takim zdjęciem zrobić co chce?
Mówimy oczywiście cały czas o zdjęciach ślubnych, które prezentujecie na blogach.
Na marginesie:
skoro Photoshop, Gimp, czy każdy inny program do obróbki zdjęć daje możliwość umieszczania logo na zdjęciu to w równie łatwy sposób pomagają je usunąć. Nawet jeśli macie fajne logo, którego design zachwyca to i tak koniec końców to logo zasłania fotografie, a zatem przeszkadza w ich odbiorze.
Główne argumenty zwolenników logowania zdjęć:
– możliwość uzyskania odszkodowania jak osoba lub firma skradnie zdjęcie
– osoby, które zobaczą logo lub adres www łatwiej trafią na stronę artysty.
Odszkodowanie – brzmi jakby ktoś celowo się nastawiał na sytuację sądową. Zdjęcia mają być wabikiem na klienta czy na złodzieja? Ktoś wejdzie na stronę bo zobaczył adres napisany na zdjęciu?
Ok, może i wejdzie. Natomiast warto śledzić w sieci ile razy klient miał do czynienia z waszą marką zanim złożył zamówienie, lub spytał o dostępność daty w waszym kalendarzu weselnym.
Darmowy produkt
Czytałem niedawno statystyki opublikowane przez jedną z wiodących firm analitycznych i ich wniosek był następujący:
Przeciętny klient trafia na stronę firmy 7 razy zanim zdecyduje się na wypróbowanie DARMOWEGO narzędzia / produktu oferowanego przez firmę.
Czy fotografowie oferują jakiś darmowy produkt? Możliwe, ale raczej po a nie przed skorzystaniem z usług. Zatem zastanówcie się ile razy musi trafić na waszą stronę przeciętna przyszła panna młoda zanim wybierze was lub skontaktuje się z wami po więcej szczegółów? 7 razy? A może więcej?
1. Wolny wybór
Tak jak pisaliśmy wcześniej: nikomu niczego nie narzucamy, wypróbowaliśmy coś co się sprawdza i to samo polecamy (pokazywanie zdjęć bez logo czy napisu) innym – bo zależy nam żeby wasze firmy rosły w siłę i też miały coraz lepszy UX (jeśli user experience można tak sobie stosować w określeniu do odczuć Par Młodych przebywających na waszej stronie, ale wiecie pewnie w czym rzecz).
Sami nie pochwalamy dokonywania kradzieży zdjęć przez innych fotografów (o co – osoby mające problemy z czytaniem ze zrozumieniem – oczywiście nas posądziły w komentarzach).
Zobaczcie: naświetlamy jeden problem czyli to, że wstawianie logo na zdjęciu to coś w rodzaju misji Don Kichota i jego walki z wiatrakami. Można z nimi walczyć za pomocą kopii (logo), ale po co?
2. Jak zarobić na zdjęciach?
Nikt nie odpowiedział nam na pytanie: w jaki sposób jeden fotograf może zarobić na zdjęciach “poszkodowanego” fotografa? Poza tym, że pokaże zdjęcie jakiejś potencjalnej Parze Młodej i weźmie na siebie sporą odpowiedzialność.
Wiemy, że jak ktoś wybiera fotografa na ślub to wybór jest ściśle związany ze stylem prezentowanym na zdjęciach. A jak się potem okaże, że fotograf nie fotografuje w tym właśnie stylu to sami wiecie co to może oznaczać – poważne kłopoty. Zatem jak taki ktoś kradnie zdjęcia żeby zdobyć klienta to nie tylko grzeszy, ale i ryzykuje utratę dobrego imienia.
Przy okazji imienia: większość z komentujących, które odpalało najcięższe rakiety robiło to bez imiennie. No Brand – No Name. Ukraść zdjęcia mogą nam blogi z inspiracjami ślubnymi, umieścić je wśród tysięcy innych na Pintereście…
Rozumiemy o co tym fotografom chodzi – strata potencjalnego kanału reklamy, ale w jaki sposób (taka osoba co weźmie czyjeś zdjęcie ślubne) poprzez Pinterest czy niszowego bloga zarobi na zdjęciach? Prosimy o konkrety.
3. Czym jest marka?
To nie tylko logo. Brakuje dobrych książek o marketingu dla fotografów ślubnych, więc nie jest to wina tych osób, że marketing czy branding identyfikują z zasłonięciem zdjęcia logo. Czekając na klienta – może wejdzie na stronę bo zobaczył moje logo na jakimś zdjęciu u Stefana na FB.
Pary Młode trzeba czymś zaskoczyć. Niekoniecznie tym, że zasłania się swoje zdjęcie. Do marki trzeba podchodzić z szacunkiem, logo musi być tak jak w przypadku wielkich koncernów samochodowych umieszczone na honorowym miejscu, a nie na każdym zdjęciu, Zbyt duża obecność symbolu marki osłabia jej wartość.
4. Powód
Po co my to robimy? Po co piszemy bloga dla fotografów? Przecież równie dobrze moglibyśmy koncentrować się tylko i wyłącznie na naszych zleceniach i chować wszystkie tajemnice dla siebie.
Czy nie tak właśnie jest/było w tym środowisku? Nie ma przymusu by postępować tak jak my, zresztą my sami próbujemy nieustannie różnych rozwiązań proponowanych przez fotografów ślubnych i wiemy, że część rad działa a część nie.
W przypadku naszego biznesu, czy mówić ściślej – w przypadku polskiego rynku zdjęć ślubnych, nie można polegać tylko i wyłącznie na radach zza oceanu. U nas przez skomplikowany system gospodarczy fotograf musi starać się o wiele bardziej niż jego brytyjski odpowiednik by ocalić swój biznes.
Fotograf to przede wszystkim przedsiębiorca.
To, że jakiś fotograf na kursie, na którym byliście 10 lat temu powiedział, że wszystko musi być z logo nie znaczy, że tak właśnie musi być! W tej branży nic nie jest stałe. My też byliśmy na takich kursach w Polsce i też długi czas żyliśmy w przekonaniu, że tak właśnie musi być bo X i inni coś uważają na dany temat.
Jesteśmy otwarci na innych bo tylko w ten sposób nasza działalność w tej branży ma sens, spotykamy się z różnymi fotografami ślubnymi na żywo lub na Skype. Słuchamy co mówią. Chcemy wiedzieć co w trawie piszczy. Mamy misję, ale ona polega na tym żeby raczej fotografów łączyć. Pociski artyleryjskie komentarzach odbijają się od naszej tarczy, bo walczymy o was – czytelnicy 🙂
Już Arystoteles słusznie zauważył, że jeśli komuś zależy na uniknięciu krytyki to najlepiej nic nie mówić, nic nie robić i być nikim.
W naszym środowisku bez powrotu do normalności zmienić nic się nie da. Musi wrócić normalność, czyli czasy, w których fotograf na swojej witrynie wystawowej (za szybą, teraz jest nią blog) pokazywał swoje najlepsze zdjęcia i nie bał się, że mu je ktoś skopiuje czy ukradnie.
5. Pomyślcie na spokojnie
O co w tym zamieszaniu (pod artykułem z logo) chodzi tak naprawdę? Para Młoda zamawia u Was reportaż, sesję narzeczeńską czy sesją ślubną.
Robicie zdjęcia a potem pokazujecie je na Facebooku, Instagramie, na stronie, na blogach z inspiracjami ślubnymi…
Wszędzie fotografie są zasłonięte logo… A za te fotografie już przecież ktoś zapłacił…
One nie są pokazywane by ktoś mógł sobie je kupić – jak zdjęcia ze Stocka. Są na waszym blogu by sprzedać następną sesję czy reportaż ślubny! Być może warto na chwilę schować ego i umieścić wpis z podpisem pod fotografią lub linkiem do waszej strony. Pozwalając by inni mogli sobie te zdjęcia podziwiać w pełnej krasie?
6. Kopiowanie zdjęć
Czy w fotografii ślubnej możemy mówić o kopiowaniu jeden drugiego? Taki wątek pojawił się w komentarzach pod artykułem na Fotoblogii. Link, który podano odnosił do strony ze zdjęciem ślubnym w wodzie. Zostało ono skopiowane przez innego fotografa.
Tym przypadku zadziałał ten sam ciekawy mechanizm. Logo, które rzekomo ma chronić fotografa zostało w łatwy sposób usunięte. Mówimy teraz o kopiowaniu nie tylko ujęcia, ale całych fragmentów danej fotografii. Jest to trochę inny przypadek niż to jak ktoś sobie “pożycza” nasze zdjęcie i wkleja na stronę.
Jeśli jednak fotograf idzie na sesję z Parą Młodą i zabiera je w to samo miejsce co inny fotograf (jak na przykład często widzieliśmy w Gdyni na klifie) to czy możemy mówić o kopiowaniu jeden drugiego?
Kiedyś leżeliśmy sobie na plaży i w ciągu 3 godzin widzieliśmy ponad 10 sesji ślubnych na klifie… Jak słusznie zauważył fotograf Benj Haisch – niektóre lokalizacje stają się bardziej popularne od innych nie bez przyczyny.
W przypadku Gdyni – klif w Orłowie, stał się takim miejscem bo jest tam pięknie i koniec. To, że każdy fotograf z Trójmiasta zrobił ta przynajmniej jedną sesję wcale nie oznacza, że wszystkie były takie same i da się je rozpoznać tylko jak się wstawi na zdjęcia logo.
To, że fotograf robi ujęcie, na którym Para Młoda się całuje lub trzyma za ręce też nie oznacza, że kopiuje kogoś. Czy to, że wszyscy na swoich blogach mamy zdjęcia par, które gdzieś idą, gdzieś stoją, patrzą się na siebie, śmieją, rozmawiają ze sobą – oznacza, że wszyscy mamy jednakowe zdjęcia?
Jeśli nawet używamy tych samych technik naświetlania, doświetlania, obróbki, pozowania, tych samych aparatów i obiektywów to wcale nie oznacza, że mamy takie same zdjęcia. Są pewne nurty jak fotografia naturalna, fotografie z błyskowym światłem, zdjęcia po dużej obróbce zmieniające się w grafiki… Zatem fotografując w dany sposób wpisujemy się w pewien trend, zrozumiałe, że fanatycy lamp błyskowych dostrzegą niuanse w zdjęciach zrobionych przy użyciu lampy. Fotografowie, którzy używają tylko naturalnego światła mogą tego nie dostrzec oglądając ich zdjęcia.
To wszystko jest super, tylko nie piszcie, że każdy ma takie same zdjęcia jeśli ciągle błyska fleszem bo dla klientów one takie nie są. Para Młoda, która ogląda Wasze zdjęcia myśli: o jakie super efekty, fotograf X też ma te same efekty, ale Y mi się bardziej podoba bo (coś tam)…
Zdjęcia ślubne robimy nie dla innych fotografów tylko dla klientów.
Nie musicie się obawiać o to czy Pary Młode będą odróżniać wasze fotografie od innych – nawet tych w podobnym stylu / nurcie. Ci, którzy wybiorą was na swój ślub zobaczą w waszych zdjęciach to czego nie dostrzegą inni. Wyłuskają je w oceanie innych zdjęć nawet jeśli nie będzie na nich wstawione logo.
1 komentarz
Wszystko super jeśli chodzi o zdjęcia zamieszczane w mediach społecznościowych – inaczej rzecz się ma, gdy udostępniamy zdjęcia klientowi w postaci galerii, jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji. Pracuję w zakładzie fotograficznym i mamy masę zleceń od klientów, z prośbą o usunięcie loga fotografa i wywołanie tegoż zdjęcia. Takiemu przeciętnemu Kowalskiemu nie przeszkadza gorsza jakość zdjęcia po wywołaniu miniaturki ale logo już jest trochę problematyczne. Oczywiście nie spełniamy takich próśb ale potwierdza to zasadność umieszczania znaku wodnego na fotografiach.