Fotografia była kiedyś sztuką uchwycenia chwili – szczerej, spontanicznej, żywej. Wygląda na to, że coraz częściej to teatr, w którym reżyserem jest fotograf, a scenariusz piszą algorytmy trendów z mediów społecznościowych.
Po odcinku podcastu, w którym podniosłem temat grafik wyglądających jak zdjęcia ślubne wśród słuchaczy pojawiły się pytania o mój stosunek do Ai. Postanowiłem, że podzielę się kilkoma refleksjami związanymi z wpływem technologii na rynek zdjęć. Czuję podskórnie, że nie będzie to oczekiwane przez wielu negatywne stanowisko, ale zacznijmy od początku.
Ostatnio odnoszę wrażenie, że zamiast zdjęć oglądamy storyboard do hollywoodzkiego filmu, tylko z gorszym oświetleniem. Owszem podnoszą się głosy oznajmiające śmierć fotografii – lecz jako problem czy też zagrożenie numer jeden podaje się oczywiście Ai, sami fotografowie to przecież ofiary tajnego spisku.
Warto zatem zadać pytanie: czy aby na pewno to sztuczna półinteligencja zabije fotografię? A może to fotografia sama od lat dzielnie kopie grób, przysypując go warstwami presetów, sztucznych reakcji osób pokazanych na zdjęciach lub odtwórczych kadrów z zetkniętymi czółkami?
I choć z łatwością można zrzucić winę na bezduszną technologię, która rzekomo „psuje rynek”, warto zastanowić się: czy aby na pewno AI niszczy fotografię, czy też my sami robimy to od lat, z niezmiennym zapałem? Nie tak dawno pisaliśmy zresztą o wykorzystywaniu Ai w fotografii – gdzie jasno widać, że jest ona obecna w funkcjach, które jako fotografowie bardzo lubimy.
Od magii chwili do podręcznika reżyserii
Spójrzmy prawdzie w oczy: w ilu reportażach ślubnych znajdziemy dziś autentyczne emocje, a w ilu sceny rodem z kursu „Jak wywołać uśmiech w 3 krokach”? Oto klasyka: „Poproście babcię o całusa!”, „Przybijcie sobie piąteczkę, ale tak energicznie!”, „A teraz wszyscy krzyczą wow!”.
Fotografia coraz częściej przypomina bardziej zestaw ćwiczeń z kółka teatralnego dla młodzieży niż dokumentowanie tego, co dzieje się naprawdę. Czy to źle? Niekoniecznie – przecież klienci tego oczekują. Ale czy nie warto czasem przypomnieć sobie, dlaczego w ogóle wzięliśmy aparat do ręki?
AI – nowe narzędzie w znanej grze
AI weszło na scenę i z miejsca zaczęło przejmować role, które od dawna już były odtwarzane według schematów. Przykładem niech będzie obróbka zdjęć w coraz bardziej upchanych AI programach do obróbki. Idealny balans bieli? Proszę bardzo. Perfekcyjny retusz w kilka sekund? Oczywiście. Czy to rewolucja? Raczej nie – to raczej kolejny etap procesu, w którym fotografia staje się coraz bardziej przewidywalna.
Bo czy naprawdę to AI wymyśliło pastelowe filtry, identyczne pozy i tę samą paletę kolorów na każdym zdjęciu? Nie, to my, fotografowie, podjęliśmy te decyzje. Algorytmy tylko zrozumiały, że schematy się sprzedają, i zaoferowały nam łatwiejsze sposoby ich realizacji.
Kopiuj, wklej i powtórz
Inspiracja w fotografii to rzecz piękna. Ale kiedy inspiracja zamienia się w kopiowanie, pojawia się problem. Znasz to? Sesja ślubna na tle gór, wianek we włosach panny młodej, a w tle zachodzące słońce. Kiedyś takie zdjęcie budziło zachwyt. Dziś? To raczej obowiązkowy punkt programu każdej sesji.
Jeśli nie masz takiego zdjęcia to czy w ogóle jesteś fotografem?
Fotografia odtwórcza nie pojawiła się wraz z AI – jest z nami od lat. Sztuczna półinteligencja jedynie przyspiesza proces kopiowania, umożliwiając nam produkowanie tych samych kadrów szybciej i taniej. To my wybieramy najłatwiejszą drogę.
Czego brakuje współczesnej fotografii?
Prawdy. Emocji. Spontaniczności. Świeżości. Kiedyś fotograf był dokumentalistą – jego rolą było uchwycenie tego, co dzieje się naprawdę. Dziś coraz częściej staje się choreografem, który instruuje parę młodą, co robić, żeby zdjęcie było „jak z Pinteresta”.
Czy AI może stworzyć emocję? Nie. Ale może w nas się coś zmieniło? Skoro większość zdjęć, które powstają, to wyreżyserowane momenty, których prawdziwości nikt już nie kwestionuje?
Jak (nie) dać się AI i powrócić do korzeni
Nie chodzi o to, by unikać nowych technologii, ale warto zadać sobie pytanie: co mogę zrobić, żeby moje zdjęcia były czymś więcej niż tylko kolejną wersją tego, co już widzieliśmy?
- Przestań reżyserować każdą chwilę. Pozwól, by emocje działy się same. Nie każ wszystkim krzyczeć „wow”, tylko czekaj na moment, który naprawdę to wywoła.
- Przestań naśladować trendy. Jeśli coś jest modne dziś, jutro stanie się banałem. Szukaj swojego głosu – nawet jeśli początkowo nie znajdzie on szerokiego odbiorcy.
- Bądź odważny. Eksperymentuj. Szukaj nowych kadrów, nowych podejść. Fotografia, która nie ryzykuje, szybko staje się nudna.
Podsumowanie
AI nie jest zabójcą fotografii – jest narzędziem, które pokazuje, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy.
Jeśli coś może zabić tę sztukę, to nasza niechęć do ryzyka, do szukania nowych dróg, do bycia prawdziwymi. Ale to dobra wiadomość – bo to oznacza, że fotografia jest w naszych rękach. Czy wykorzystamy tę szansę, czy pozwolimy, by nadal dryfowała w kierunku bylejakości?