Leica Q – czy nadal warto kupić ten aparat?
Zakup aparatu w kilka lat po premierze zwykle wiąże się z super okazją cenową. W przypadku aparatów firmy Leica niestety tak nie jest. Cena ani drgnie. Więc może w przypadku Leica Q mówimy o czymś, co przekracza definicję zwykłego aparatu?
Leica Q to specyficzny aparat. Niektórych wprawia w złość już sama ogniskowa, 28 mm przymocowana na stałe do korpusu (tak, mówimy o aparacie kompaktowym, ale za to z półki premium – podobnie jak Ricoh GR III). Innych zachwyca jakość szkła jakie producent przeznaczył dla tego aparatu (Summilux f/1.7 ASPH). Zresztą tak dobry obiektyw w aparacie z czerwoną kropką nie jest to żadnym zaskoczeniem. Niemiecki producent słynie ze szkieł najwyższej klasy.
Spokojnie: nie będzie to żadna bardzo techniczna recenzja.
Takich znajdziecie pełno w sieci więc nie chciałbym ich powtarzać. Opowiem wam o moich wrażeniach po kilku latach używania tego aparatu.
Aparat dla typowego taty?
Leica Q jest służy mi głównie jako aparat rodzinny i osobisty notatnik. Mały rozmiar “zmusza” do zabierania na spacery, wakacje i kusi by używać go również w domu. Pierwszą uwagą jaka przyszła mi do głowy gdy ocknąłem się po kilku miesiącach aktywnego fotografowania to myśl, że ten aparat powinni sprawić sobie fotografowie cierpiący na wypalenie zawodowe.
Kiedy robisz tysiące zdjęć klientom, nie masz ochoty fotografować spraw domowych. Z Leicą Q to niemożliwe. Kompaktowy aparat zabiera się sam w każdą podróż.
Poza obłędnym designem, którego nie sposób pominąć – uwagę przykuwa bardzo solidne wykonanie. Ma się wrażenie, że jest mocniejszy od cegły i gdyby szło o sprzęt do samoobrony to Leica nada się idealnie.
Wagowo jest to raczej waga lekko półśrednia. Wszystkie inne bezlusterkowce nadrabiają ciężkością obiektywów, Summilux 28 mm to bardzo mały i lekki obiektyw więc tu całość pięknie się broni.
Najważniejsze: aparat fajnie leży w dłoni, sprawę ułatwia pomysłowe zagłębienie na palec znajdujące się z tyłu aparatu.
Aparat cyfrowy?
Mimo, że mówimy o aparacie cyfrowym to ma się wrażenie, że mentalnie Leica pozostała w czasach analogu. Może to ten design, a może to… przyciski jak ze starych lat. Kiedy ich dotykam, wydają się jakieś kwadratowe – ale akurat to mi się w nich niezmiernie podoba.
Pierścień przysłony na obiektywie, pokrętło do zmiany czasu w klasycznym wydaniu i gdyby nie nieszczęsny włącznik przesuwający się nieustannie na tryb seryjny (zresztą niepotrzebny w tym aparacie) to pewnie uczylibyśmy się o Leica Q w podręcznikach projektowania aparatów.
Wszystko to o czym pisałem do tej pory to nicość. Fotografów powinno interesować to jakie zdjęcia robi dany aparat. W tym względzie muszę wspomnieć o pikselach. Mam wrażenie, że są one okrągłe. Oczywiście w rzeczywistości takie nie są, ale podczas oglądania zdjęć z Leica Q mam wrażenie jakbym patrzył na stare zdjęcia z kliszy. To chyba najważniejszy z atutów tego kompakta.
Co ciekawe, został wyposażony w wyjątkowo dobrze działającą funkcję wideo. Tu można wręcz kręcić filmy z ręki bo ruch rejestruje się płynnie niczym podczas używania dobrego gimbala.
Cena Leica Q
Nie zmienia się, ale z drugiej strony jest to aparat w cenie obiektywu. Obiektyw Summilux 28 mm f/1.4 ASPH kosztuje 29 tysięcy i pewnie ktoś powie, że to nie ten sam obiektyw co Summilux 28 mm f/1.7 ASPH, ale pamiętajmy, że ten drugi kosztuje 18 tysięcy i ma w pakiecie doczepiony korpus aparatu.
Pocieszające jest to, że Leica zawsze trzyma dobrą cenę przy sprzedaży używanego sprzętu. Używane Leica Q widuję na aukcjach za 11-12 tysięcy. Więc jeśli przyjdzie komuś ochota by aparat sprzedać to nie straci dużo.
Niestety: ma tylko jeden slot na kartę SD
Tutaj nie stanę w obronie aparatu bo inżynierowie nie poszaleli i zostawili nam możliwość zapisu zdjęć tylko na jednej karcie SD.
Szkoda, ale przecież to nie tylko grzech popełniany przez Leicę. Późniejsze aparaty bezlusterkowe (jak choćby Canon R również nie umożliwiają tworzenie kopii zdjęć na drugiej karcie).
Najszybszy Auto Fokus w aparacie?
Superszybki AF w trybie dotykowym i punktowym, co dla mnie osobiście jest punktem startowym gdy chodzi o wybór nowego aparatu. Pomijam wszystkie funkcje dodatkowe, takie jak wykrywanie twarzy bo akurat w tej materii jest to raczej kiepski kawał.
W każdym razie jest to cichy aparat i zawsze gotowy do pracy. Wystarczy na niego spojżeć i już za chwilę powstaje kolejne zdjęcie. Nie ma żadnych opóźnień przy włączaniu.
Bardzo podoba mi się wizjer w Leica Q, jest wyraźny i widać dokładnie to co się fotografuje. W momencie premiery nie miał sobie równych.
O jednym trzeba pamiętać: Leica Q to nie jest aparat “wszystkomający”. Nie o to chodzi w tym sprzęcie. Jeśli ktoś szuka aparatu, który dysponuje wszelkimi udogodnieniami i w dodatku jest w super cenie to powinien moim zdaniem zastanowić się nad Sony A7, Canon R lub Nikonem Z6. Leica Q to aparat dla pasjonatów kapuśniaku. Jesz i ci smakuje. Mimo, że kwaśne.
ISO słabe, za szeroki obiektyw (osobiście widziałbym na nim 35 mm), aparat potrafi się zawiesić i czasem korzysta z tego dziwnego prawa do strajku. Więc statystyczny użytkownik nie będzie miał z niego uciechy. Co innego fotograficzni wariaci…
Leica Q zmusza do myślenia. Choć rzucić takie hasło na koniec jest dość ryzykowne. Od razu koniecznym staje się uzupełnienie tej myśli o następne.
Uważam, że fotografowie część swojego stylu zawdzięczają sprzętowi jaki trzymają w dłoniach. Jeśli aparat zmusza cię do szukania ciekawszego światła to się za nim zaczynasz obsesyjnie rozglądać.
Jeśli zachęca cię do łapania momentów to zaczynasz je zauważać. Zresztą sprawdźcie sami pożyczając sprzęt od kolegi lub koleżanki pracującej na innym systemie niż ten, którego używacie obecnie. Zobaczycie, że wasze zdjęcia będą odrobinę inne, a myślenie o fotografii zacznie się niepokojąco zmieniać.
A Leica Q? No cóż, da się kochać. Choć można jej nie lubić i uważać za przepłaconą opcję dla snobów, ale zarzucić że jest kolejnym banalnym aparatem? Tego czynić nie sposób!
4 komentarze
Zrobiłem nim nie jeden pełny reportaż ślubny 🙂
Uwielbiam Q.
Też latam z nią na reportaże także potwierdzam, że aparat sprawdza się w akcji 🙂
Trzeba przyznać, że ten aparat ma swój styl, ale cena… zabija 😀 Ten analogowy wygląd jest po prostu świetny.
‚ Mały rozmiar “zmusza” do zabierania na spacery, wakacje i kusi by używać go również w domu. Pierwszą uwagą jaka przyszła mi do głowy gdy ocknąłem się po kilku miesiącach aktywnego fotografowania to myśl, że ten aparat powinni sprawić sobie fotografowie cierpiący na wypalenie zawodowe. ’ Ten fragment jest dokładnie o mnie 🙂 Mam drugą wersję tego aparatu i dawno już nie miałem tyle radości z robienia zdjęć.