Jak się wybić w fotografii ślubnej?
W grupie Niezłe Zdjęcia pojawiło się pytanie:
Mam do Ciebie pytanie oraz do bardziej zaznajomionych z branżą ślubną. Jak się wybić? Byłem już na 4 ślubach jako drugi fotograf, kolejny szykuje mi się jutro po znajomości jako pierwszy, ale to zlecenie nie jest płatne. Portfolio uważam że mam solidne, inwestuję w SEO, reklamy na fb ustawiałem z pomocą specjalisty od spraw marketingu Facebooka, pisałem propozycje do sal weselnych/sklepów z dekoracjami ślubnymi że oddam im % dochodów ze zleceń jeżeli ktoś trafi z ich polecenia, popierając się portfolio oraz cennikiem – 0 odezwu.
Zacząłem szukać na Spotted bezpłatnych zleceń byle można było użyć zdjęć do portfolio – 0 odezwu. Oferia, lokalne strony, Olx – 0 odezwu. Portale typu Wedding, Oferteo – płać za możliwość złożenia swojej oferty gdzie nie masz gwarancji, że się przebijesz.I już powoli tracę pomysły, bo wydaje mi się że kombinowałem dobrze, ciężko o marketing szeptany gdy się jest zawsze 2 fotografem, nie ukrywam w jutrzejszym weselu najbardziej pokładam nadzieje.
Macie jeszcze jakieś pomysły? Czy ta branża już umiera po prostu i jest przesyt?
Kryzys branży ślubnej to jedno, ale nie myśl że kiedyś było łatwiej się przebić. Pocieszające jest to, że każdy zaczyna od zera fanów, braku zleceń i trudności w budowaniu portfolio.
Zacznę od tego ostatniego: drugi fotograf na ślubie nie ma możliwości zrobienia ujęć, których ludzie oczekują przeglądając portfolio. Nie chodzi o talent, ale o możliwości. Pierwszy fotograf w kluczowych momentach fotografuje główny wątek i ten materiał uzupełniony o inne ujęcia trafia na blogi czy do galerii, które przeglądają potencjalni klienci.
Da się wyczuć, że dany ślub był robiony “przy okazji” albo z perspektywy drugiego fotografa. Więc wyjściem jest rozpoczęcie własnej przygody z zawodową fotografią. Realizacja własnych zleceń.
Zresztą cztery śluby to nie jest jeszcze portfolio. Zrób czterdzieści lub sto i oczekuj ruchu w interesie. Jedyne wyjście jakie widzę w tej sytuacji to wyszukanie prawdziwych par z najbliższej okolicy i organizowanie sesji (coś w rodzaju sesji narzeczeńskich). Zrobienie dużej ilości takich zdjęć. Chodzi o praktykę i pokazanie, że stajesz się popularnym wyborem.
Ludzie widząc kolejne sesje na Twoim Instagramie – prędzej czy później – sami zaczną myśleć o zamówieniu zdjęć u Ciebie. Znajomi tych osób, które wyselekcjonujesz do swoich zdjęć też będą widzieć Twoje zdjęcia i słowo będzie się szerzyć.
Polecam przesłuchanie rozmowy z Wuka Studio, pojawia się tam wątek inwestowania we własne portfolio.
Nawet najbardziej uznani fotografowie nieustannie realizują własne projekty. Opieranie się na portfolio, które składa się wyłącznie z płatnych zleceń to gra przypadku. Nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie. Chcesz być fotografem ślubnym? Bądź artystą, realizuj własne pomysły i je pokazuj w sieci.
Co do samego szukania zleceń to nie polecam odzywania się do lokali czy konsultantów z ofertą podziału zysków. W języku biznesu odczytuje się je jako akt desperacji. Znacznie lepiej sprawdza się budowanie relacji z tymi firmami na zasadzie zrobienia zdjęć i udostępnianiu ich bez oczekiwania czegoś w zamian.
Przy okazji: takie drobne gesty mogą też przerodzić się w długoterminowe współprace…
Polecam zainteresować się (może lekko niemodnym) terminem targów ślubnych. Nie tych alternatywnych, ale takich standardowych. Na alternatywnych nie masz szans jeśli nie jesteś w ich “klimacie”, ale już na tych zwykłych możesz złapać sporo umów jeśli Twoje zdjęcia są choć trochę inne niż “średnia krajowa”.
Będąc na podobnym etapie udało mi się zapełnić kalendarz łapiąc 10 zleceń jednego dnia, na targach ślubnych, które inni omijali szerokim łukiem.
Przygotuj się na długą drogę, szybki start w fotografii to mit. Udaje się tylko tym, którzy najpierw przez dłuższy czas budują wokół siebie społeczność. Gdy zaczynasz od zera to zawsze jest ciężej. Nawet jeśli Twoje zdjęcia są na super poziomie.Marketing ma coraz mniej do czynienia z samą fotografią. Na sam koniec odsyłam też do spotkania poświęconego marketingowi fotografa.