Amator lepszy od profesjonalnego fotografa
Teraz każdy jest fotografem. Już chyba wszyscy zdążyliśmy to zauważyć. Nie mam na myśli fotografowania smartfonem. Profesjonalny sprzęt stał się dostępny praktycznie dla każdego, więc hobbyści uzbroili się po zęby… Chociaż ich majątek to nie tylko sprzęt, ale także “know how”.
Plusy hobbysty
Co prawda prowadzę tego bloga z myślą o profesjonalistach (lub osobach, które planują robić coś komercyjnego z fotografią), ale zatrzymajmy się na jeden moment przy fotografach amatorach.
W niedawnym odcinku podcastu padła bardzo ciekawa uwaga o tym, że sprzęt nie musi się kalkulować.
Oczywiście mówimy tutaj o braku limitu w wydawaniu środków na fotografię przez amatorów. W przypadku profesjonalistów sprawa ma się zupełnie inaczej. Zakup kolejnego obiektywu czy nowej puszki aparatu musi mieć swoje podłoże ekonomiczne.
Czy ten aparat mi się spłaci? Czy ten obiektyw na siebie zarobi? Kiedy nad fotografem ciążą te pytania, pasja ustępuje miejsca opłacalności.
Hobbysta ma czas nauczyć się wszystkiego o fotografii. Może dobrze poznać podstawy.
Ci, którzy szybko zaczynają na fotografii zarabiać lub z niej żyć, z reguły zadowalają się tym czego dowiedzieli się na początku. Ewentualnie szlifują kilka technik najbardziej potrzebnych w ich specjalizacji.
Pasjonat ma czas na eksperymentowanie fotograficzne, które – jak uczy historia – potrzebne jest żeby się nie wypalić. Nie chcę gloryfikować hobbystów, ale piszę to by zwrócić uwagę na dość istotny szczegół, który moglibyśmy sobie od nich przyswoić.
Chodzi o potrzebę stawania się studentem. Założenie, że codziennie muszę dowiedzieć się czegoś nowego o fotografii. Być może mi się to nie przyda jutro czy nawet za rok, ale muszę to wiedzieć by być nieco bardziej wszechstronnym w dziedzinie, z którą związałem się zawodowo.
Co kuleje?
Różne sprawy, ale może podam jeden przykład. Niezrozumienie zagadnienia przysłony.
Kiedy użyć f/1.4 a kiedy lepiej na przykład f/8? Widać to na każdym kroku: fotograf robi wszystkie zdjęcia na f/1.4.
Portret f/1.4, zdjęcie pary f/1.4, grupowe f/1.4, ujęcie reportażowe f/1.4 i tak dalej. Jeśli popsuł ci się mechanizm zmiany otworu przysłony to rozumiem.
W innych przypadkach nie jest wskazane by każde zdjęcie robić na tej samej głębi ostrości. To głupio wygląda gdy masz na zdjęciu parę i jedna osoba jest nieostra… Nie tak w ramach artystycznej nonszalancji, ale przez niedopatrzenie techniczne.
W duchu powiesz sobie: Jacku, przecież ja domykam przysłonę aż do f/2.8!
Brawo, to dobry początek. Pamiętaj tylko, że między f/1.4 a f/2.8 mamy różnicę 2 EV a współczesne obiektywy najczęściej oferują możliwość operowania w zakresie 7-9 EV.
Zobacz ile tracisz. (Oczywiście mówimy o EV, ale o samej przysłonie rozmyślamy w tej chwili przez pryzmat efektu głębi ostrości jaki daje na zdjęciu).
Amator mając czas dowie się, że na głębię wpływa ogniskowa jakiej używamy, odległość obiektu od obiektywu, wartość przysłony, wielkość matrycy jaką mamy w aparacie.
Dowiedział się również o tym, że przy otwartej przysłonie mocno traci się jakość na krawędzi obrazu w jasnych obiektywach – co pokazują wykresy MTF (które on rozumie).
Wie, że można mieć rozmyte tło przy lekko domkniętej przysłonie, mając w ostrości obie portretowane osoby (nawiązując do poprzedniego przykładu).
Mam nadzieję, że rozumiesz do czego zmierzam?
Chodzi mi o dobre przygotowanie do wykonywania zawodu fotografa. Przeciętny amator po roku z YouTubem wie więcej o technikaliach niż fotograf z dziesięcioletnim doświadczeniem w branży. Nie wstyd nam?
Trzeba, powtarzam, stać się studentem! To trudne bo wymaga długiego dystansu, jeden film dziennie, jeden podcast, jeden artykuł, jeden spacer z aparatem… Przed długie miesiące.
To co robimy w fotografii jest zawsze sumą, nie da się rozbłysnąć jako fotograf jedną sesją, jednym reportażem, czy jednym ujęciem i nauczyć się wszystkiego w jeden wieczór.
Przyjmiesz pokorną postawę: niczego nie wiem i chcę się dowiedzieć / nauczyć to w długiej perspektywie wygrasz bardzo dużo, rozwiniesz skrzydła staniesz się lepszym fotografem.